Ostatnio doszłam do wniosku, że moje życie jest beznadziejnie nudne. Nie chodzi o to żeby od razu rzucać wszystko i ruszać w świat .... ale po kolei
Moje życie koncentruje się na trasie praca - dom. Zakupów nie liczę bo pracuję niedaleko centrum handlowego i w zasadzie kwalifikują się jako praca - poza tym szczerze nienawidzę ich robić. Mam neurotyczną skłonność do planowania wszystkiego z wyprzedzeniem więc wkraczam do sklepu z gotową listą i zaczyna się mój horror. Do szaleństwa doprowadzają mnie zmiany w ustawieniu towarów, snujący się klienci i tarasujący przejazd swoimi wózkami, a na grzeczne przepraszam reagujący niezbyt uprzejmie. No i oczywiście kasy - zawsze zastanawiam po co ich tyle jeśli czynne jest tylko pięć.
Ok zakupy mam z głowy teraz droga do domu - minimum 40 minut jazdy samochodem kolejny stres bo nie lubię prowadzić. Nie jestem z tych co potrafią czerpać przyjemność z prowadzenia samochodu dzień i noc, choć znam kilka takich osób. Może dlatego, że mój mózg w tym czasie pozwala sobie ma swobodny przepływ myśli i planowania kolejnych dni i zmuszenie go do skupienia się na drodze nie należy do łatwych ;)
A w domu to się dopiero zaczyna. Należę do tych szczęśliwych kobiet posiadających w domu pomoc w postaci szwagierki (oczywiście posiadanie szwagierki ma też swoje wady w postaci napadów zazdrości - nie zamierzam wybielać mojego charakteru i nie ukrywać że jestem zazdrosna, leniwa itd ) tak więc obiad czeka na mnie gotowy. Nie powiem że nie było to problemem, mój mąż świetnie gotuje i nie za bardzo smakowała mu moja kuchnia - główny zarzut to za mało przypraw, poza tym on kończy pracę znacznie wcześniej ode mnie (dojazd) i nie miał zamiaru na mnie czekać, a jeszcze potem czekać na obiad lub raczej na obiadokolację.
Po za mężem posiadam również dziecko, i tu zaczyna się zabawa. Dziecko jest rozpuszczone jak dziadowski bicz co nie ukrywam po części jest zasługą rodziców. Małe żywe srebro a cisza jest zwiastunem naprawdę dużych kłopotów. Dopiero po tym jak dziecko idzie spać mam czas na relaks czytam - jestem maniaczką książek, trochę telewizji i sieci.
Dzięki nowemu zadaniu w pracy i internetowi odgrzebałam swoją pasję i postanowiłam,
że po raz pierwszy w życiu nie będę się na nikogo oglądać i spróbuję swoich sił w robieniu kartek
Na pewno zaraz ktoś się uśmieje ale mi to wyzwanie zrobić kartkę okolicznościową, ja sama jak zobaczyłam jakie przepiękne rzeczy można wyczarować wątpiłam czy coś z tego będzie. Ku mojemu zdziwieniu uzyskałam aprobatę szefowej - w pracy początkowo nie wierzono, że absolwentka uczelni technicznej może mieć jakiekolwiek pojęcie o rękodziele,ale jakoś poszło i pierwsze moje kartki znalazły swoich nabywców.
Tylko mój mąż śmieje się ze mnie mówiąc, że teatr spłonął a artystka została.
Ja mu jeszcze pokażę
Życzę powodzenia, dużo weny twórczej i wytrwałości w kartkowaniu. Ale przede wszystkim czerpania jak największej przyjemności z tego. Ja też dopiero zaczynam. Pozdrawiam - Kamarek.
OdpowiedzUsuń